Pułk 12, licznym znany,
Na Podolu sformowany,
Mężnie
stawiał czoła wrogom
Z dumą i wzniesioną głową.
To, jak pułk zrywał
okowy,
Trudno ująć w kilku słowy.
Szczycąc się swoim
szewronem
Walczył pod Napoleonem.
Pośród tylu ważnych rzeczy
Rzec
należy o odsieczy -
Pułk 12 w mieście Lwowie
Życie poświęcał i
zdrowie.
Wspomnieć warto chociaż słowem
O triumfie pod
Komarowem,
Gdzie nie bojąc się niczego
Pokonali Budionnego.
I pod
Mokrą, i Cyganką
Chlubną się wsławili walką.
Za zasługi
otrzymali
Krzyż Virtuti Militari.
Z czego jeszcze pułk
zasłynął?
Z bitwy o Monte Cassino.
Wielu miało ich za wzorzec,
Gdy
wstawiali swój proporzec.
Nowy rozdział się zaczyna
Z ich przybyciem
do Szczecina.
I choć czas tak prędko płynie,
Pamięć o nich już nie
zginie.
Za swój bój i silną wolę
Od dziś patronują szkole
Do
feniksa porównani
Zasłużeni tak
ułani.
Zapragnęłam tworzyć rymy, gdy nadeszły egzaminy. Przytłaczała mnie nauka – tak się narodziła "sztuka".
niedziela, 9 marca 2014
czwartek, 6 marca 2014
Blubry o gamułach
Poszedł Henio raz na BLAUKĘ,
By poderwać BŹDZIĄGWĘ Hankę.
Zaplanował coś miłego:
Zabrał ją na BAMBREJEWO,
Gdzie w ogródku pani Janki
Mogli SPUCNĄĆ ŚWINTOJANKI.
Janka wyszła wtem z ANTREJKI,
Prędko wszczęła alarm wielki,
Że na jej posesji JUCHTA!
W mig przybyła WIARY WUCHTA,
A że byli sąsiadami,
W ROJBRY rzucali PLYNDZAMI.
Dzieci się już nie CHICHRAŁY,
Lecz sapały, bo DYLAŁY!
Wyszły tak WYRYCHTOWANE,
A wracały UŚLUMPRANE...
Gdy ujrzały ich FAMUŁY,
Rzekły: "Ale z was GAMUŁY!
Taka miłość to PIERDOŁY!
RUG CUG - proszę iść do szkoły!"
By poderwać BŹDZIĄGWĘ Hankę.
Zaplanował coś miłego:
Zabrał ją na BAMBREJEWO,
Gdzie w ogródku pani Janki
Mogli SPUCNĄĆ ŚWINTOJANKI.
Janka wyszła wtem z ANTREJKI,
Prędko wszczęła alarm wielki,
Że na jej posesji JUCHTA!
W mig przybyła WIARY WUCHTA,
A że byli sąsiadami,
W ROJBRY rzucali PLYNDZAMI.
Dzieci się już nie CHICHRAŁY,
Lecz sapały, bo DYLAŁY!
Wyszły tak WYRYCHTOWANE,
A wracały UŚLUMPRANE...
Gdy ujrzały ich FAMUŁY,
Rzekły: "Ale z was GAMUŁY!
Taka miłość to PIERDOŁY!
RUG CUG - proszę iść do szkoły!"
niedziela, 2 marca 2014
Legenda o poznańskich koziołkach
To, co Ci opowiem, człeku,
Działo się w szesnastym wieku,
W mieście w nadwarciańskim kraju,
A dokładniej – tu w Poznaniu.
Choć się dobrze miasto miało,
Czegoś wciąż mu brakowało.
Chciano, by w Ratusza wieży
Był też zegar, co czas zmierzy.
Mistrza Bartka wynajęto,
Prace rychło rozpoczęto,
Bartek zegar skonstruował,
Lecz go nie zaprezentował.
W dzień wielkiego odsłonięcia
Spodziewano się przyjęcia.
Gości miało być bez liku.
Pomyślano o kuchciku,
Który ręce miał niezdarne,
A miał gościom upiec sarnę.
Minę zrobił przerażoną,
Gdy ją ujrzał przypaloną!
Bardzo chcąc uniknąć lania,
Szedł przez ulice Poznania –
Czuł jak mu się ręce trzęsą,
Gdy próbował znaleźć mięso.
Wtem przeciera oczy kuchcik…
Dwa koziołki ma na ruszcik!
Pręty się już rozżarzyły,
Lecz go kozły przechytrzyły.
Czmychneły na szczyt Ratusza,
Goście rzekli: „Coś się rusza!”
Tak wielce byli zdumieni,
Że Bartkowi przyklasnęli.
Zachwycali się i śmiali,
Widząc zegar z koziołkami.
Dzięki wprawie Bartłomieja,
Na pamiątkę ów zdarzenia
I na przekór wszystkim modom,
Dwa koziołki się dziś bodą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)